Papież Pius XII - orędzie wygłoszone do Kolegium Kardynałów 2 VI 1945

Z e-ncyklopedia

Papież Pius XII, Orędzie wygłoszone do Kolegium Kardynałów 2 VI 1945, fragmenty


[Kościół a narodowy socjalizm]

[..] 3. W Europie wojna się skończyła, ale jakież zostawiła po sobie Boski Mistrz powiedział kiedyś, że wszyscy, którzy niesprawiedliwie biorą do ręki, od miecza poginą (1). I cóż obecnie widzicie! Widzicie to, co zostawia za sobą państwo, które nie liczy się wcale z najświętszymi uczuciami ludzkości, państwo, depczące nienaruszalne zasady wiary chrześcijańskiej. Cały świat ze zdumieniem spogląda dzisiaj na ruinę, która jest tego wynikiem.

4. My widzieliśmy tę ruinę, gdy nadchodziła z daleka, i sądzimy, że niewielu z większym niż My napięciem ducha śledziło rozwój i punkt zwrotny tego nieuniknionego upadku. Ponad dwanaście najlepszych lat Naszego dojrzałego wieku z obowiązku spędziliśmy na powierzonym Nam urzędzie wśród narodu niemieckiego. W tym czasie, ze swobodą, na jaką pozwalały ówczesne warunki polityczne i społeczne, zabiegaliśmy o umocnienie stanu Kościoła katolickiego w Niemczech. Mieliśmy przy tym sposobność poznać wielkie przymioty tego narodu i osobiście stykaliśmy się z jego najlepszymi przedstawicielami. Stąd żywimy nadzieję, że będzie on mógł podnieść się z powrotem do godności i do nowego życia, kiedy odtrąci od siebie szatańskie widmo narodowego socjalizmu i kiedy winowajcy (jak to już kiedyś mieliśmy sposobność wyłożyć) odpokutują za popełnione zbrodnie.

Dopóki nie zagasł wszelki promyk nadziei, że ów ruch może przybrać inny, mniej zgubny kierunek, czy to przez opamiętanie się jego bardziej umiarkowanych członków, czy też przez skuteczne przeciwstawienie się tej części narodu niemieckiego, która się z nim solidaryzuje. Kościół czynił, co było w jego mocy, aby położyć potężną tamę przeciw szerzeniu się owych szkodliwych i gwałtownych doktryn.

5. Wiosną 1933 roku rząd niemiecki zabiegał u Stolicy Świętej o zawarcie konkordatu z Rzeszą, a myśl tę przyjął z aprobatą także Episkopat i przynajmniej większa część katolików niemieckich, ponieważ rzeczywiście ani konkordaty zawarte już z niektórymi Krajami (Landami) Niemiec, ani Konstytucja Weimarska nie zdawały się zapewniać im wystarczającego poszanowania ich przekonań, wiary i swobody działania. W takich warunkach gwarancje te można było uzyskać tylko za pośrednictwem jakiejś ugody w formie uroczystego konkordatu z centralnym Rządem Rzeszy. Dodać należy, że skoro on sam go już zaproponował, w przypadku odmowy odpowiedzialność za wszelkie konsekwencje spadłaby na Stolicę Świętą.

Kościół ze swej strony nie żywił zbytnich nadziei ani też nie miał bynajmniej zamiaru przez zawarcie konkordatu uznawać doktryny i dążności narodowego socjalizmu, jak to wówczas wyraźnie oświadczono i wyjaśniono (2). Trzeba jednak przyznać, że w następnych latach konkordat przyniósł pewne korzyści albo przynajmniej zapobiegł większemu złu. Istotnie, konkordat ten, pomimo wszelkich naruszeń jego postanowień, dawał katolikom pewną prawną podstawę do obrony, pole, na którym mogli się obwarować, aby nadal, jak długo to było możliwe, stawiać czoło coraz bardziej nasilającym się falom prześladowań religijnych.

6. W rzeczywistości walka z Kościołem zaostrzała się, przybieraj rozmaite formy: niszczenia organizacji katolickich, postępującej likwidacji kwitnących szkół katolickich, publicznych i prywatnych, przymusowego odrywania młodzieży od rodziny i Kościoła, gnębienia sumienia oby zwłaszcza urzędników państwowych, systematycznego oczerniania Kościoła, duchowieństwa, wiernych, jego instytucji, nauki i historii za pomocą c i sprawnie zorganizowanej propagandy, zamykania, rozwiązywania, konfiskowania domów zakonnych i innych instytutów kościelnych, niweczenia katolickiej prasy i katolickich wydawnictw książkowych. [...]

Równocześnie, bez ociągania się, sama Stolica Święta ponawiała zabiegi i protesty wobec rządców Niemiec, przywołując ich energie wyraźnie do poszanowania i wypełniania obowiązków wypływających mego prawa natury, a zatwierdzonych układem konkordatowym. W t krytycznych latach, łącząc uważną czujność Pasterza z cierpliwą wyrozumiałością Ojca, wielki Nasz Poprzednik, Pius XI, z nieustraszonym męstwem spełniał swoje posłannictwo najwyższego kapłana.

7. Skoro jednak, po wszelkich bezskutecznych próbach i spoi perswazji, przekonał się z zupełną oczywistością, że stoi wobec rozmyślnych naruszeń uroczystego układu i prześladowania religijnego, utajonego lub jawnego, ale zawsze prowadzonego z całą bezwzględnością, w niedziele Pańskiej 1937 roku, w encyklice Mit brennender Sorge odsłonił przed oczyma świata prawdę o tym, czym w rzeczywistości jest narodowy socjalizm - zuchwałym odszczepieństwem od Jezusa Chrystusa, zaprzeczeniem nauki i Jego zbawczego dzieła, kultem siły, bałwochwalstwem rasy pogwałceniem wolności i godności ludzkiej.

8. Jak odgłos trąbki grającej na alarm ten dokument papieski mocny, może nawet za mocny, jak myślał niejeden - poruszył umysły i serca. Wielu - także i poza granicami Niemiec - którzy dotychczas za oczy na niezgodność poglądu narodowosocjalistycznego z nauką chrześcijańską, musiało uznać i wyznać swój błąd.

Wielu, ale nie wszyscy! Reszta, w tym również wierni, była zbyt zaślepiona swoimi uprzedzeniami albo też zwiedziona nadzieją korzyści politycznych. Oczywistość faktów podanych przez Naszego Poprzednika nie zdołała ich przekonać, a tym bardziej nakłonić do zmiany postępowania. Jest to może prosty zbieg okoliczności, że kraje, które potem najdotkliwiej doznały na sobie skutków systemu narodowosocjalistycznego, to właśnie te, w których encyklika Mit brennender Sorge miała mniejszy posłuch albo w ogóle go nie miała!

Czy było wtedy rzeczą możliwą, przy pomocy odpowiednich i wczesnych pociągnięć politycznych, raz na zawsze zażegnać rozpętanie brutalnej przemocy i postawić naród niemiecki w takich warunkach, aby mógł uwolnić się od tych kleszczy, które go ściskały? Czy było możliwym oszczędzić w ten sposób Europie i światu olbrzymiego rozlewu krwi? Nikt nie odważyłby się wydać w tym względzie stanowczego wyroku. W każdym razie nikt nie może robić Kościołowi zarzutu, iż nie przestrzegał zawczasu i nie wskazał, jaki jest właściwy charakter ruchu narodowosocjalistycznego i na jakie niebezpieczeństwo naraża on cywilizację chrześcijańską.

9. "Kto wynosi ponad skalę wartości ziemskich rasę albo naród, albo państwo, albo ustrój państwa, przedstawicieli władzy państwowej albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności [...] i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje im cześć bałwochwalczą; ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga-Człowieka" (3).

W tym zdaniu encykliki streszczone jest zasadnicze przeciwieństwo między państwem narodowosocjalistycznym a Kościołem katolickim. Kiedy już sprawy zaszły tak daleko, Kościół nie mógł dłużej nie zająć stanowiska w obliczu całego świata bez sprzeniewierzenia się swojemu posłannictwu. Przez ten akt jednak Kościół raz jeszcze stał się znakiem, któremu sprzeciwiać się będą (4), wobec którego ścierające się duchy podzieliły się na dwa przeciwne obozy.

Katolicy niemieccy, rzec można, zgodnie przyznali, że encyklika Mit brennender Sorge przyniosła światło, dyrektywy, pociechę i pokrzepienie tym wszystkim, którzy traktowali poważnie i konsekwentnie praktykowali religię Chrystusową. Nie mogło jednak zabraknąć przeciwdziałania ze strony tych, którzy zostali dotknięci tą encykliką. Rzeczywiście, właśnie rok 1937 był dla Kościoła katolickiego w Niemczech rokiem straszliwych burz i niewypowiedzianej goryczy.

10. Wielkie wydarzenia polityczne, które znamionowały następne dwa lata, a potem wojna, nie osłabiły bynajmniej wrogiego nastawienia narodowego socjalizmu do Kościoła, nastawienia, które ujawniało się aż do ostatnich miesięcy, kiedy to jego zwolennicy łudzili się jeszcze, że będą mogli raz na zawsze skończyć z Kościołem, jak tylko odniosą zwycięstwo wojenne. Wiarygodni i pewni świadkowie donosili Nam o tych zamiarach, które zresztą same przez się wychodziły na jaw w powtarzających się i coraz to bardziej wrogich pociągnięciach przeciw Kościołowi katolickiemu w Austrii, Alzacji i Lotaryngii, a przede wszystkim w rejonach Polski, już podczas wojny lonych do starej Rzeszy. Zwalczano i niszczono tam wszystko, wszystko, co tylko gwałt zewnętrzny zdołał dosięgnąć.

11. Prowadząc dalej dzieło Naszego Poprzednika, My sami podczas tej wojny nie przestaliśmy, zwłaszcza w Naszych orędziach, przeciwstawia wymagań i niezmiennych prawideł ludzkich oraz wiary chrześcijańskiej niszczycielskiemu i nieubłaganemu stosowaniu doktryny narodowosocjalistycznej, która posługiwała się najbardziej wyrafinowanymi metodami naukowy celem męczenia i zabijania niewinnych ludzi. Była to dla Nas najodpowiedniejsza, a moglibyśmy nawet powiedzieć, jedynie skuteczna droga, aby w obliczu świata głosić niezmienne zasady prawa moralnego i wśród tylu błędów i gwałtów utwierdzać umysły i serca katolików niemieckich w najwyższych ideałach prawdy i sprawiedliwości. Te usilne zabiegi nie pozostały bezskuteczne. Wiemy bowiem, że Nasze orędzia, zwłaszcza na Boże Narodzenie 1942 roku, pomimo wszelkich zakazów i przeszkód, były przedmiotem studium na konferencjach diecezjalnych duchowieństwa w Niemczech, a następnie wykładano je i wyjaśniano ludowi katolickiemu.

A chociaż rządcy Niemiec zdecydowali się zniszczyć Kościół katolicki także w starej Rzeszy, Opatrzność jednak rozporządziła inaczej. Udrękom Kościoła ze strony narodowego socjalizmu położył kres nagły i tragiczny koniec prześladowcy!

[...] Im bardziej odchylają się zasłony, które dotychczas zakrywały przejścia Kościoła pod rządami narodowosocjalistycznymi, tym bardziej ujawnia się niezachwiana stałość wielu katolików, często aż do śmierci, i chwalebny udział, jaki w tych szlachetnych zmaganiach miało duchowieństwo. Chociaż nie posiadamy jeszcze pełnych danych statystycznych, nie m powstrzymać się od przytoczenia tu, dla przykładu, przynajmniej niektórych z tych wielu wiadomości, które otrzymaliśmy od kapłanów i ludzi świeckich zamkniętych w obozie w Dachau, godnych cierpieć zelżywość dla imienia Jezusowego (5).

Pierwsze miejsce, gdy chodzi o liczbę i surowość doznanych cierpień, zajmowali kapłani polscy. Od roku 1940 do 1945 więziono w tym 2800 duchownych świeckich i zakonnych tej narodowości, między innymi księdza biskupa sufragana włocławskiego, który tam zmarł na tyfus.

W kwietniu bieżącego roku pozostało ich już tylko 816, ponieważ wszyscy inni pomarli, z wyjątkiem dwóch lub trzech, których przeniesiono do innych obozów. W lecie 1942 roku stwierdzono w Dachau obecność 480 duchownych niemieckich, spośród których 45 było protestantami, a wszyscy inni kapłanami katolickimi. Mimo ustawicznego przypływu nowych internowanych, zwłaszcza z niektórych diecezji bawarskich, z Nadrenii i Westfalii, liczba ich, z powodu wielkiej śmiertelności, na początku tego roku nie przekroczyła 350. Nie można też pominąć milczeniem tych, którzy pochodzili z krajów okupowanych: Holandii, Belgii, Francji (między nimi biskup z Clermont), Luksemburga, Słowenii i Włoch. Wielu spośród tych kapłanów i ludzi świeckich niewymownie cierpiało z powodu swej wiary i swojego powołania. W jednym wypadku nienawiść bezbożników do Chrystusa posunęła się aż do tego stopnia, iż na jednym z internowanych kapłanów drutem kolczastym odtwarzano szyderczo biczowanie i cierniem ukoronowanie Boskiego Zbawiciela.

Te wielkoduszne ofiary, które w ciągu lat dwunastu, od roku 1933, poświęciły w Niemczech dla Chrystusa swe mienie, wolność i życie, wznoszą ku Bogu ręce w przebłagalnej ofierze. Niech Sędzia sprawiedliwy raczy przyjąć tę ofiarę jako wynagrodzenie za tyle przestępstw popełnionych przeciwko ludzkości, jak również na szkodę obecną i przyszłą swego własnego narodu, zwłaszcza zaś nieszczęsnej młodzieży, i niech ostatecznie powstrzyma ramię swego Anioła mściciela.

13. Ze wzrastającym wciąż uporem narodowy socjalizm usiłował przedstawiać Kościół jako wroga narodu niemieckiego. Oczywista niesprawiedliwość tego oskarżenia dotknęłaby do żywego uczucia niemieckich katolików i Nasze własne, gdyby wyszła z innych ust, lecz na ustach takich oskarżycieli, zamiast stanowić jakąś naganę, jest raczej najjaśniejszym i najzaszczytniejszym świadectwem, jak mocny i stały opór stawiał Kościół doktrynom i metodom, tak zgubnym dla dobra prawdziwej cywilizacji i dla samego narodu niemieckiego. Temu zaś narodowi życzymy, aby po uwolnieniu się od błędu, który go wtrącił w przepaść, zdołał znaleźć ocalenie u czystych źródeł prawdziwego pokoju i prawdziwej szczęśliwości, u źródeł prawdy, pokory, miłości, które wytrysnęły wraz z Kościołem z Serca Jezusowego.

[...] 15. Narody, zwłaszcza średnie i małe, domagają się, by pozwoli ująć swe losy we własne ręce. Można je nakłonić, za ich pełnym przyzwoleniem i w interesie wspólnego postępu, do podjęcia zobowiązań, które by nieco ograniczyły ich suwerenne prawa. Ponieważ jednak poniosły szczególnie wielkie - w walce przeciwko systemowi brutalnej przemocy, przysługuje im prawo sprzeciwu wobec narzucania im nowego system politycznego lub kulturalnego, zdecydowanie odrzucanego przez ogromni większość ludności ich kraju.

Utrzymują one, i słusznie, że głównym zagadnieniem dla odbudowujących pokój jest położyć kres zbrodniczemu igraniu z wojną i otoczyć żywotne prawa i wzajemne obowiązki między wielkimi i małymi, potężnymi i słabymi.

16. W głębi swojego sumienia narody czują, że ich przywódcy utraciliby zaufanie i szacunek, gdyby pozwolili na dalszą dominację ślepej przemocy i nie doprowadzili do zwycięstwa prawa. Myśl nowego urządzenia pokoju wypłynęła, o czym nikt wątpić nie może, z najuczciwszej i szczerej woli. Ludzkość cała z niepokojem śledzi postępy tego tak szlachetnego przedsięwzięcia. Jakże jednak wielki byłby to zawód, gdyby miało się ono nie gdyby tyle lat cierpień i ofiar poszło na marne i znowu zatriumfować miał ten duch przemocy, od którego świat miał nadzieję widzieć się wreszcie uwolnionym na zawsze! Biedny to świat, do którego można byłoby zastosować słowa Pana Jezusa, że jego nowe położenie stało się gorsze niż to, z którego z takim trudem wyszedł! (7)

Warunki polityczne i społeczne wkładają Nam w usta te słowa napomnienia. Musieliśmy, niestety, opłakiwać w niejednym kraju zabijanie kapłanów, wywożenie osób cywilnych, mordowanie obywateli bez procesu albo tylko z prywatnej zemsty. Nie mniej smutne są wiadomości, które nadchodzą do Nas ze Słowenii i Chorwacji. Nie chcemy jednak tracić nadziei. Przemówienia, wygłoszone tych ostatnich tygodni przez ludzi kompetentnych i odpowiedzialnych dają, do zrozumienia, że mają oni na względzie zwycięstwo prawa nie tylko jako cel polityczny, lecz przede wszystkim jako obowiązek moralny. [...]