Obóz internowania w Kokotku

Z e-ncyklopedia

Ośrodek odosobnienia dla internowanych w Kokotku

W czasie stanu wojennego w Polsce mieliśmy do czynienia z totalnym zastraszaniem społeczeństwa. W tym czasie internowano (choć właściwie należałoby użyć zwrotu uwięziono bez wyroku) 10131 osób (w tym 2021 w woj. katowickim), osądzono i osadzono w aresztach z motywów politycznych 3616 osób (w tym 405 osób w woj. katowickim), przeprowadzono 150 tyś. rozmów ostrzegawczych (z tego 25 tyś. w woj. katowickim), życie straciło wg Komitetu Helsińskiego w Polsce 54 osoby, z tego większość w czasie pacyfikacji. W woj. katowickim działały następujące ośrodki internowania:

  • Zabrze-Zaborze - w zakładzie karnym,
  • Racibórz – w zakładzie karnym,
  • Bytom-Miechowice, w adaptowanym budynku ośrodka szkoleniowego Urzędu Wojewódzkiego z przeznaczeniem dla kobiet,
  • Katowice – w areszcie Komendy MO,
  • Jastrzębie-Szeroka – w zakładzie karnym,
  • Kokotek – w ośrodku wypoczynkowym „Silesiana” Bytomskiego Przedsiębiorstwa Budowy Szybów,
  • Lubliniec – w zakładzie karnym,
  • Sosnowiec–Radocha – w areszcie śledczym.

Funkcjonujący ośrodek odosobnienia dla internowanych w Kokotku koło Lublińca znajduje się kilka kilometrów od głównej drogi w lesie. Trzypiętrowy budynek był strzeżony przez żołnierzy służby zasadniczej. Żołnierze chodzili z psami. W samym ośrodku ładu pilnowało 3 funkcjonariuszy SB. Obóz działał tu przez I połowę 1982 roku, przeciętnie przebywało tutaj po 80 osób w trakcie jednego „turnusu”. Nie jest znana dokładnie liczba internowanych, którzy przewinęli się przez obóz, przypuszczalnie 187 osób. Powszechną praktyką było przewożenie internowanych co jakiś czas z jednego ośrodka do drugiego. W Kokotku przebywały osoby przetrzymywane uprzednio w ośrodkach karnych w Strzelcach Opolskich, Zabrzu-Zaborzu i Jastrzębiu-Szerokiej. Ośrodek w Kokotku posiadał wysoki standard jak na lata osiemdziesiąte, nad drzwiami wejściowymi były cztery gwiazdki, był przeznaczony dla zamożnych, sami internowani byli zdania, że w innych warunkach nie było by ich stać na pobyt tutaj. Nie było to rozwiązanie odosobnione w skali kraju, bo takie „złote klatki”, jak je określali sami internowani, działały jeszcze w Gołdapi, Jaworzu, Głębokiem, Darłówko Wschodnim oraz najbardziej znanym Arłamowie. W Kokotku internowani mieli względną wolność – swobodę poruszania się po całym piętrze ośrodka wypoczynkowego w godzinach kolacji, dostęp do świetlicy z radiem i telewizorem. Mieszkali po dwóch – trzech w pokojach z łazienkami i WC, balkonami.

Przebywający tutaj nie mieli takich skojarzeń, jak internowani np. w Zaborzu: „zimno, brudne koce, szczęk broni i zamykanych krat, kiełbasy wiszące w oknach, pan wychowawca, kabaryna, zomowiec, hełmy, spacernik, wywózka, przesłuchanie, lojalka.”. Chociaż pan wychowawca, przesłuchanie, lojalka i wywózka działały i tu. „Wychowawcą” – dowódcą obozu był major katowickiego SB Marian Okrutny, życzliwie i dobrotliwie, wręcz po ojcowsku tłumaczył konieczność wprowadzenia stanu wojennego. Zdarzało się, że przedłużano czas odwiedzin, zostawiając podopiecznych bez bezpośredniej kontroli. Typowym wspomnieniem internowanych w Kokotku jest nuda i wątpliwości: „dlaczego to ja tu się znalazłem”. Byli tu przedstawiciele różnych grup zawodowych, starsi i młodsi, pełni zdrowia i schorowani, oskarżanych o różne czyny, posiadający różny staż w „internacie”. W rzeczywistości była to grupa „wyselekcjonowanych spokojniejszych internowanych, rokujących nadzieję na resocjalizację”. „Kokotkowe cuda nie były dostępne do publicznej wiadomości”, nie licząc telewizyjnej relacji z wypuszczania internowanych na wolność. Zapewne chodziło o poprawienie wizerunku władzy, skierowaną do Polaków i negatywnie nastawionych do polskich rządów państw zachodnich (czego wyrazem była izolacja gospodarcza Polski i wstrzymanie pomocy materialnej z USA).

Do „Silesiany” przyjechali przedstawiciele Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, którzy obejrzeli ośrodek i wysłuchali skarg osadzonych. Lekcją pokory dla internowanych musiały być słowa szefa grupy Jeana-Francois Labertha: „Wiemy doskonale, że ten luksusowy ośrodek to mistyfikacja władz polskich. Byliśmy także i w innych miejscach, gdzie w Polsce internowani są związkowcy z Solidarności i dobrze znamy panujące tam warunki. Wam tu w Polsce, jak dotąd, żadna krzywda się nie dzieje i nie ma żadnego zagrożenia dla waszego zdrowia ani życia. Nie narzekajcie więc zbytnio. Cieszcie się raczej, że jesteście więźniami generała Jaruzelskiego, a nie Pinocheta”. Kilka dni później 10 marca 1982 roku miała miejsce telewizyjna relacja z uwolnienia niemal wszystkich internowanych w Kokotku. Obecny był komendant WUSW w Katowicach płk. Jerzy Gruba, który wręczał osobiście decyzje o zwolnieniu, ci zaś odwdzięczali się mówiąc do kamer, jakie to błędy życiowe popełnili działając w „Solidarności”, teraz rozumieją, że związek dążył do konfrontacji i obalenia ustroju.. i marzą o powrocie do pracy, by tymi oto „ręcami” pracować dla dobra swej PRL-owskiej ojczyzny. Nie wypuszczono jedynie tych, którzy zdecydowali się na rozmowy z MCK i zostali przyłapani na słuchaniu radia Wolnej Europy – nazajutrz zostali wywiezieni do Jastrzębia-Szerokiej.

Oczywiście nie wszystkim przypadł zaszczyt występu w telewizji, jedni zostali wypuszczeni cicho do domu, jeszcze inni zostali wywiezieni do ośrodków karnych, a byli przypuszczalnie tacy, co wyjechali za granicę. Władze rozpoczęły akcję przymuszania Ślązaków do emigracji do Niemiec, oferując w pierwszej kolejności paszporty władzom „Solidarności”. Czy byli wśród tutejszych internowanych ci, co płacili po 70 tyś. złotych za miejsce w „internacie” i późniejszy paszport, tego się zapewne nigdy nie dowiemy. Do katowickiej SB wpłynęło 311 wniosków osób zwolnionych z internowania o wyjazd za granicę. Nie jest znana liczba podstawionych osób współpracujących z legalnymi władzami w Kokotku. Wiadomo, że wśród tych osób byli bliscy współpracownicy Regionu „Solidarności”.

Internowani nie byli zupełnie izolowani i pozbawieni wsparcia. Prymas Józef Glemp nie uważał podpisania deklaracji lojalności za czyn moralnie naganny, gdy jest podpisem pod przymusem. Internowani mogli liczyć na pomoc Kościoła, rząd godził się na opiekę duszpasterską i akcję charytatywną. Początkowo działania miały charakter niezorganizowany, później został utworzony 17 marca 1982 roku Biskupi Komitet Pomocy przez bpa Herberta Bednorza. Komitet udzielał pomocy prawnej i materialnej internowanym i ich rodzinom – formy pomocy objęły ok. 3 tyś. rodzin. Również ośrodek w Kokotku był na liście transportów żywności, odzieży i środków transportu. Początkowo Komitet zakresem swojego działania obejmował całe woj. katowickie, do czasu utworzenia podobnych komitetów w Opolu i Częstochowie.

Bibliografia

A. Mirski, Śląska „konspira”, "Zeszyty Historyczne Solidarności Śląsko-Dąbrowskiej" nr 3, Katowice 1997, s. 20-33; A.Sobański, B. Sobańska, Biskupi Komitet Pomocy Uwięzionym i Internowanym, SSHT 1989 t.22, s. 51-54; C. Blicharski, Archeologia pamięci. Notatki ze stanu wojennego, "Glaukopis" 2006, nr 7, s.6-94, [online], adres: [1], [2012-12-04]; M. Mierzwiak, Refleksje internowanego z Kokotka, "Zeszyty Historyczne Solidarności Śląsko-Dąbrowskiej" nr 3, Katowice 1997, s. 85-86; Z. Zwoźniak (red.), Kościół w II połowie 1982 roku, "Zeszyty Historyczne Solidarności Śląsko-Dąbrowskiej" nr 3, Katowice 1997, s. 101-109; Z. Zwoźniak, Wojny z narodem ciąg dalszy, "Zeszyty Historyczne Solidarności Śląsko-Dąbrowskiej" nr 3, Katowice 1997, s. 3-18; [2]