Papież Leon XIII - Au milieu des sollicitudes z 16 II 1892

Z e-ncyklopedia

Au milieu des sollicitudes

Encyklika Ojca Świętego Leona XIII o Kościele i państwie we Francji.

Do naszych Czcigodnych Braci Arcybiskupów, Biskupów, Duchowieństwa i Wiernych we Francji. Do Biskupów i Wiernych we Francji.

TROSKA PAPIEŻA O FRANCJĘ

1. Pośród trosk nieustannych Kościoła Powszechnego Naszego Pontyfikatu wiele razy przyjemność Nam sprawiało świadectwo dawać uczuć Naszych, jakie do Francji żywimy i do jej szlachetnego ludu. Zechcieliśmy uroczyście w jednej z Naszych Encyklik - wszyscy ją pamiętamy jeszcze - omówić całokształt zagadnień co Francji dotycząc na sercu Nam leżą. To właśnie spowodowało, iż bez przerwy wielce uważni wzrokiem Naszym śledzimy (aby potem je w głębi Nas samych rozważyć) fakty wszystkie - czasami smutne, niekiedy pocieszające - od lat zachodzące w Naszej obecności, a które we Francji mają swoje miejsce.

BÓL I NADZIEJA PAPIEŻA

2. Dogłębnie rozmyślając nad zasięgiem owego spisku ogromnego, jaki pomiędzy pewnymi ludźmi zawiązał się i po dziś dzień istnieje po to, aby we Francji chrześcijaństwo zniszczyć i uczucie doń niechęci wzbudzić, jakże moglibyśmy pozbyć się żywego bólu Nas ogarniającego? Uczucie niechęci do chrześcijaństwa rządzi wszelkimi przejawami tych ludzi działania, naigrawającymi się z najelementarniejszych pojęć wolności i sprawiedliwości ciągle przecież aktualnych wśród większości członków narodu. Działanie ich kpi sobie również z szacunku dla nienaruszalnych praw Kościoła katolickiego. A kiedy widzimy, jak jedna za drugą śmiertelne konsekwencje zadawanych ciosów się pojawiają, które między sobą współdziałając zagładzie są winni obyczajów, religii, a nawet rozumnie pojmowanych interesów politycznych, jakże wyrazić gorycz Nas zalewającą i strach, co Nas ogarnia?

3. Z drugiej zaś strony pociechę wielką odczuwamy widząc, jak ówże lud francuski sam z siebie uczucia swoje, podwaja i gorliwość wobec Stolicy Apostolskiej, kiedy zauważa, iż opuszczona jest Ona - a raczej rzec wypada - zwalczana na ziemi. Kilka razy poruszeni głębokim religijnym i prawdziwie patriotycznym uczuciem przedstawiciele klas wszystkich z Francji aż ku Nam się zbiegli, szczęśliwi, że pomocą w potrzebach nieustannych Kościoła służyć mogą, złaknieni światła od Nas i rady, a także w pragnieniu wielkim, aby się upewnić, iż pośród trosk bieżących ani na krok nie odeszli od nauk przez wierzących Namiestnika głoszonych. My zaś z drugiej strony, czy to w piśmie, czy to głosem żywym, otwarcie powiedzieliśmy synom Naszym to, czego mieli domagać się prawo od ich Ojca i wezwaliśmy usilnie (dalecy wszakże od odbierania odwagi), aby podwoili miłości uczucie oraz wysiłki w obronie wiary katolickiej, a tym samym w obronie ojczyzny własnej. Są to przecież dwa podstawowe obowiązki, których żaden człowiek w życiu doczesnym zaniedbać nie powinien.

WEZWANIE DO ZACHOWANIA POKOJU

4. Dzisiaj jeszcze stosownym Nam się zdaje (a nawet koniecznym) aby głos znów podnieść i usilniej ich wezwać - powiedzmy, nie tylko zresztą katolików, co wszystkich Francuzów uczciwych i rozsądnych, by wszelkie od siebie ziarno politycznej niezgody odsunęli i poświęcili się siłami wszystkimi po to tylko, ażeby pokój wprowadzić w ojczyźnie własnej. Wszyscy pojmują znaczenie owego pokoju i wszyscy coraz częściej doń w swych życzeniach wzdychają. A My, co pragniemy go bardziej, niźli na ziemi ktokolwiek, jako że jesteśmy Boga pokoju przedstawicielami, właśnie wspieramy w Liście niniejszym wszystkie dusze prawe i szlachetne serca wszystkie (niechże one również wsparciem dla Nas się staną), by pokój zapanował wreszcie stały i płodny.

RELIGIA GWARANTEM ŁADU SPOŁECZNEGO

5. Weźmy przede wszystkim pod uwagę znaną powszechnie prawdę, a to jako punkt wyjścia dla Naszych rozważań. Podpisuje się pod nią rozsądny człowiek każdy i głoszona ona była w historii wszystkich ludów. Powiada ona, że religia i tylko ona w stanie jest związek społeczny stworzyć i że tylko religia potrafi na solidnych podstawach utrzymać pokój w narodzie. Kiedy różne rodziny, nie rezygnując z praw i obowiązków społeczności domowej jednoczą się idą za głosem przyrodzenia po to, aby stać się członkami innej rodziny - szerszej, społeczeństwem obywatelskim zwanej, celem ich jest nie tylko środka znalezienie, jak dobrobyt materialny osiągnąć, lecz przede wszystkim, skąd czerpać dobro służące moralnemu doskonaleniu. Inaczej społeczeństwo nie wiele by wyżej stało nad zbiór istot bez rozumu, co to przez całe życie swoje jedynie popędy zmysłowe zaspokajają. Więcej nawet, bez takiego moralnego doskonalenia trudno byłoby bardzo udowodnić, iż społeczeństwo obywatelskie człowiekowi przynosi, jako człowiekowi właśnie, korzyść, nie zaś zwraca się przeciwko niemu ku jego zgubie.

6. A przecież moralność ludzka przez sam fakt, że pogodzić musi praw tyle i obowiązków wzajemnie niespójnych, a wchodząc jako element w każdy akt człowieczy, z konieczności swojej istnienie Boga przypuszcza, a z Nim i religii, czyli przypuszcza istnienie owego uświęconego związku, którego przywilejem jest człowieka zjednoczyć z Bogiem bardziej, aniżeli jakikolwiek inny związek mógłby to uczynić. I faktycznie idea moralności wnosi przede wszystkim porządek zależności od prawdy będącej ducha światłem, od dobra będącego celem woli; bez prawdy bowiem ani dobra nie ma moralności godnej tej nazwy. Jaką jest więc ta podstawowa prawda, prawda istotna, z której każda inna pochodzi? To Bóg. Kim jest wreszcie Stwórca i konserwator rozumu naszego, woli naszej, całej istoty naszej celem będąc życia naszego? Nadal Bóg. A więc w następstwie faktu owego, iż religia zewnętrznym jest i wewnętrznym przejawem zależności naszej od Boga, wynika poważna w swej istocie konsekwencja. Wszyscy obywatele powinni zjednoczyć się po to, aby w narodzie prawdziwe uczucia religijne zachować i aby w potrzebie ich bronić, jeśliby kiedykolwiek ateistyczna szkoła, wbrew protestom historii i natury, starała się Boga przegnać ze społeczeństwa, pewna że dzięki temu wkrótce poczucie moralności zniszczy u samych podstaw świadomości ludzkiej spoczywające. Tutaj nie powinno być niezgody żadnej pomiędzy ludźmi, którzy jeszcze poczucie uczciwości w sobie zachowują.

ZASŁUGI I ZNACZENIE WIARY KATOLICKIEJ

7. Jeszcze głębsze uczucia religijne, a także o uniwersalniejszym charakterze winny ujawnić się wśród katolików francuskich, jako że mają oni to szczęście, że religię prawdziwą wyznają. Jeżeli wierzenia religijne faktycznie bazą moralności są zawsze i wszędzie w ludzkich poczynaniach i to w każdym społeczeństwie, gdzie dobry istnieje ustrój, to zupełnie oczywistym się staje, że religia katolicka z faktu samego, że prawdziwym jest Kościół Jezusa Chrystusa, posiada skuteczności więcej tak potrzebnej, by sprawy życia regulować naszego, czy to w społeczeństwie, czy też dla jednostki. Czyliż potrzebny jest tutaj jaskrawszy przykład? Toż sama Francja go dostarcza. W miarę, jak chrześcijańska wiara w niej się rozwijała, coraz widoczniejszym stawało się, że wznosiła się ona stopniowo ku tej wielkości moralnej, jaką osiągnęła wreszcie stając się potęgą polityczną i militarną. A wszystko to dlatego, że do szlachetności przyrodzonej w jej sercu dołączyła się dobroć chrześcijańska, co spowodowało powstanie źródła sił nowych obfitego, jako że postępowanie Francji znalazło cudowne (także jako bodziec) światło kierunek wskazujące, oraz stałości gwarancję, czyli właśnie wiarę chrześcijańską, co w historii rodzaju ludzkiego ręką Francji zapisała stronice tak bardzo chwalebne. I jeszcze po dziś dzień, czyliż wiara owa nie dorzuca ciągle do chwały nowych powodów łącząc ją z glorią lat minionych? Widzimy, jak niewyczerpana w geniuszu swym i w źródłach na własnym gruncie dzieła dobroci mnoży i podziwiamy ją, kiedy udaje się do krajów dalekich, gdzie złotem swoim i dokonaniami wysiłku jej misjonarzy, a częstokroć również za krwi ich cenę, rozprzestrzenia chwałę Francji jednocześnie z religii katolickiej dobrodziejstwami. Zrezygnować z takiego źródła chwały nie miałby odwagi żaden Francuz, jakimikolwiek byłyby jego przekonania. Byłoby to przecież wyparciem się ojczyzny własnej.

8. A przecież historia ludu ukazuje w sposób niezaprzeczalny tenże element generujący i konserwujący wielkość moralną, a także i to, że kiedy brakować go zaczyna, to ani nadmiar złota, ani też wojska siły nie są w stanie obronić przed moralnym upadkiem, a może nawet i przed śmiercią. Któż teraz nie pojmuje, że dla wyznających religię katolicką Francuzów troską największą stać się musi tejże religii przetrwanie, a to przy o tyle większym poświęceniu, że pośród nich chrześcijaństwo obiektem jest najbardziej bezlitosnych ataków ze strony sekt wszelakich? Nie mogą oni sobie w tym miejscu pozwolić ani na indolencję w działaniu, ani też na partyjne podziały, pierwsza bowiem byłaby chrześcijanina niegodnym tchórzostwem, a druga słabość straszliwą by spowodowała.

ZARZUTY PRZECIW KOŚCIOŁOWI DAWNIEJ A DZIŚ

9. Tutaj, zanim do dalszych rozważań przystąpimy, zasygnalizować powinniśmy istnienie przebiegle rozprzestrzenionego kłamstwa po to, aby ohydę katolikom zarzucić i Apostolskiej Stolicy. Sądzi się, że sojusz i siła działania katolikom dla obrony wiary wpajane ambicją motywu sekretnego kierują się, by Kościołowi dominację polityczną nad Państwem zapewnić, a nie obronę religijnych interesów. W rzeczywistości polega to na pragnieniu obudzenia kalumnii bardzo starej, wymyślonej jeszcze przez pierwszych wrogów chrześcijaństwa. Czyliż nie wypowiedziano kłamstwa tego najpierw przeciwko wielbionej osobie Odkupiciela? Tak, oskarżano go o działalność w zamiarach politycznych, podczas gdy dusze rozjaśniał kazaniami swymi i cielesnym cierpieniom ulgę przynosił, a także osobom nieszczęśliwym dzięki skarbowi boskiej dobroci: "Znaleźliśmy człowieka tego, kiedy wysiłki czynił, aby lud nasz podburzyć i kiedy zabraniał danin Cesarzowi płacić, a siebie tytułem Chrystusa Króla nazwał. Jeżeli uwolnicie go, przyjaciółmi Cesarza być przestaniecie, gdyż ktokolwiek za króla się uważa, przeciwstawia się Cesarzowi... Cesarz jest dla nas królem jedynym" (Łuk 23,2; J 19,12-15).

10. Takie właśnie kłamstwa z pogróżkami wyrok śmierci wyrwały z Piłata dla Tego, którego kilka razy przedtem niewinnym ogłaszał. A autorzy kłamstw podobnych, lub innych o sile takiej samej, niczego nie zaniedbali, by je jak najszerzej rozprzestrzenić, tak że św. Justyn męczennik Żydom swojego czasu zarzucał: "Zamiast skruchę okazać po tym, jak dowiedzieliście się o Jego z martwych powstaniu, do Jerozolimy ludzi zręcznie wybranych wysłaliście, niech oznajmiają, iż herezja i sekta bezbożna z inicjatywy pewnego uwodziciela serc ludzkich powstała, zwanego Jezusem z Galilei" (Dialog, cum Tryphone).

11. Tak zuchwale chrześcijaństwo obrażając wrogowie jego wiedzieli, co czynią. Planem ich pobudzenie było przeciw rozprzestrzenianiu się idei nowej przeciwnika znakomitego, czyli Cesarstwo rzymskie. Kłamstwo torowało sobie drogę, a poganie w łatwowierności swojej zazdrośnie pierwszych chrześcijan nazywali: "istoty zbyteczne, niebezpieczni obywatele, a przy tym spiskowcy. Cesarstwa wrogowie i Cesarzy" (Tertull. In Apolog.; Minutius Felix, In Octavio). Na próżno Apologeci chrześcijaństwa w pismach swoich, na próżno chrześcijanie zachowaniem przykładnie wspaniałym czynili wszystko, aby udowodnić jak wiele absurdu było i zamiarów zbrodniczych w wygłaszanych ocenach. Nie chciano ich nawet słuchać. Sama ich nazwa deklaracją wojny była i przez ten prosty fakt chrześcijanie, że chrześcijanami byli jedynie, a nie z jakiejkolwiek innej przyczyny, nie byli w stanie uciec od alternatywy: albo apostazja, albo męczeństwo. Takie same mniej więcej pretensje pojawiały się w wiekach następnych za każdym razem, kiedy ktoś zazdrosny nierozumnie o władzę własną pojawiał się, będąc jednocześnie ożywiony niechętnymi wobec Kościoła intencjami. Wszyscy ci rządzący udowadniać publicznie potrafili - pod pretekstem, że Kościół zamierza Państwo podbić - racje swoje i w ten sposób dostarczali Państwu prawa pozorów, kiedy prawo właśnie chcieli naruszyć i gwałt religii katolickiej zadać.

12. Zależało Nam na tym, aby w kilka linijkach przeszłość taką przypomnieć po to, aby katolicy nie dali się przez teraźniejszość zbić z tropu. W istocie swojej walka trwa ciągle o to samo i ciągle Jezus Chrystus narażony jest ze względu na sprzeczności w świecie doczesnym istniejące. Nadal te same sposoby przez współczesnych wrogów chrześcijaństwa są stosowane, a w istocie są one bardzo stare i ledwie co w formie swej zmienione. Mamy jednak i my ciągle takie same sposoby obrony jasno i wyraźnie wskazane przez naszych Apologetów, Doktorów naszych i męczenników. Co czynili niegdyś i Nam dzisiaj wypada czynić. Weźmy więc na barki Nasze Kościoła chwałę całą i Boga, dla którego Kościół ów istnieje, pracujmy ku chwale Jego przykładnie i efektywnie, a staranie o sukces w wysiłkach Naszych Jezusowi Chrystusowi pozostawmy, który powiada: "W świecie prześladowani będziecie, lecz ufajcie, jam świat zwyciężył" (J 16,33).

TEMAT ENCYKLIKI

13. Kończąc w tym miejscu zauważmy raz jeszcze, że konieczną jest jedność wielka, a jeżeli chcemy, aby udało nam się ją osiągnąć, to odłożyć musimy absolutnie na bok niepokoje wszelkie, które siłę jedności owej zmniejszyć mogłyby, a także jej skuteczność. Zamiar mamy w słowach Naszych aluzją dotknąć sprawy różnic politycznych Francuzów dzielących, a które odnoszą się do postawy, jaką należałoby przyjąć wobec aktualnej Republiki. Problem ten pragniemy potraktować z jasnością całą, na jaką on zasługuje, chociażby ze względu na wagę tematu, stosując się przy tym do zasad, które należy bezwzględnie w praktyce zastosować. RÓŻNE FORMY RZĄDÓW NIE SĄ PRZESZKODĄ DLA KOŚCIOŁA

14. Różnorakie polityczne formy sprawowania rządów następowały po sobie we Francji w naszym wieku, a każdy z nich formą diametralnie różną się charakteryzował: Cesarstwo, Monarchia, Republika. Ograniczając się jedynie do myślenia abstrakcyjnego udałoby się z pewnością określić, która mianowicie z rzeczonych form najlepszą jest, jeżeli ją samą w sobie rozpatrywać. Można również ze wszelkimi znamionami prawdopodobieństwa i z tym się zgodzić, że każda z nich dobra jest, byleby tylko ludzie potrafili prosto ku jej celowi zmierzać, czyli ku dobru ogólnemu, dla którego władza społeczna stworzona jest i istnieje. Dorzucić trzeba także, że z pewnego względnego punktu widzenia można preferować taką czy inną formę rządzenia, jako lepiej odpowiadającą charakterowi panującej obyczajowości w tym lub innym narodzie. Przy takim spekulatywnym myślenia porządku katolicy - jak zresztą wszyscy pozostali obywatele - mają zupełną swobodę wyboru jednej formy rządzenia spośród innych właśnie, iż żadna z danych form społecznych nie przeciwstawia się zdrowemu rozsądkowi ani też chrześcijańskiej doktryny przepisom. To już wystarcza do usprawiedliwienia w pełni mądrości Kościoła wtedy, kiedy w stosunkach swoich z przedstawicielami politycznej władzy od form abstrahuje, które ich różnią i rozmawia z nimi o interesach religii wielkich, a dotyczących ludów zarządzanych, to mając na względzie, że obowiązkiem jest Kościoła brać one pod swoją opiekę i że sprawa ta nad wszelkie inne interesy jest ważniejsza. Już Nasze poprzednie Encykliki wyrazem były tychże Naszych zasad, tutaj jednak należałoby je przypomnieć po to, aby dalej rozwijać temat dziś Nas najbardziej zajmujący.

15. A zatem, jeżeli porzucimy abstrakcyjny sposób myślenia i do faktów przejdziemy, to będziemy musieli nieustannie czuwać, aby przed chwilą ustalonych zasad nie zaprzeć się i nie zapomnieć. One pozostają niewzruszone. Przybierają jedynie konkretny wyraz w faktach, nabierają przypadkowego charakteru przez środowisko określonego, w jakim przejawia się ich zastosowanie. Inaczej mówiąc: jeżeli każda polityczna forma z siebie samej jest dobra i do rządów nad ludźmi sprawowania może być zastosowana, to faktycznie u wszystkich ludów nie spotkamy jednak władzy politycznej występującej w jednej formie, jako że każdy z nich posiada formę swoją oddzielną. Rodzi się ona ze splotu okoliczności historycznych lub narodowych, zawsze jednak ludzkich, powodujących powstawanie w jednym narodzie praw jego tradycyjnych, a także podstawowych. Stąd właśnie szczególna forma rządów sama określona będąc, bazą jest również, skąd wynika sposób przekazywania władzy najwyższej.

KONIECZNOŚĆ POSŁUSZEŃSTWA WOBEC KAŻDEJ LEGALNEJ WŁADZY

16. Bezużytecznym jest przypominanie, iż wszystkie jednostki akceptować powinny takie rządy i że niczego nie powinny próbować dla ich obalenia, czy też dla jakiejkolwiek zmiany ich formy. Stąd wynika, że Kościół strażnikiem będąc najprawdziwszej i najwyższej idei o suwerenności politycznej (od Boga bowiem ją wywodząc) potępiał zawsze doktryny i ludzi buntujących się przeciwko władzy legalnej. A czynił tak w tym samym czasie, kiedy depozytariusze władzy nadużywali jej przeciwko Kościołowi właśnie w taki sposób pozbawiając się najpotężniejszego i najskuteczniejszego wsparcia tejże władzy ofiarowanego po to, aby ludy w posłuszeństwie utrzymać dla praw ich obowiązujących. Nigdy za mało rozmyślań nad tą sprawą w oparciu o słynne wskazania, jakie Apostołów Książę wśród prześladowań pierwszym chrześcijanom dawał: "Wszystkich darzcie szacunkiem, braterstwo ukochajcie, Boga się bójcie, a należny królowi hołd oddajcie" (1 P 2,17), a także w oparciu o słowa przez św. Pawła wypowiedziane: "Błagam was więc o to przede wszystkim; dbajcie zaś, aby pośród was błagania ciągłe trwały, modlitwy i prośby, a także uczynki łaski pełne dla wszystkich ludzi, dla królów i dla tych wszystkich w godności wywyższonych, abyśmy życie spokojne wiedli w pobożności i czystości, jako że dobrym jest i przyjemnym to właśnie przed Panem Zbawicielem naszym" (1 Tym 2,1 nast.). STAŁOŚĆ USTROJU KOŚCIOŁA I ZMIENNOŚĆ FORM WŁADZY PAŃSTWOWEJ

17. Tym niemniej musimy starannie to tutaj zauważyć, że jaka by była forma rządu obywatelskiego w danym narodzie, nie należy jej za definitywną uważać aż tak, iżby niezmienną pozostać musiała, nawet jeżeli zamiary były takie u tych, co u podstaw ją określali. Jedynie Kościół Jezusa Chrystusa zachować mógł i z pewnością zachowa aż po kres czasów formę swoich rządów własną. Założony przez Tego, który "jest, był i będzie przez wszystkie wieki wieków" (Hebr 13,8), Kościół otrzymał odeń od samego początku wszystko, co potrzebne, by boską swą misję kontynuować w ruchomym oceanie spraw człowieczych. Tedy więc, nie potrzebując ani na jotę swej podstawowej konstytucji zmieniać, Kościół nie ma nawet władzy w tym, aby móc zrezygnować z wolności prawdziwej i suwerennej niezależności warunków, w które został przez Opatrzność wyposażony w ogólnym dusz interesie. Ale, jeżeli chodzi o społeczeństwo czysto ludzkie, to faktem jest sto razy w historii wyrytym, iż czas - ów wielki na naszym padole transformator wszystkich rzeczy, historycznie powoduje w instytucjach politycznych głębokich zmian zachodzenie. Niekiedy ogranicza się on do niewielkiej i zwyczajnej modyfikacji w formie rządzenia dotąd ustalonej, innym zaś razem dochodzi aż do zastąpienia form pierwotnych zupełnie innymi formami, nie wyłączając sposobu suwerennej władzy przekazywania.

18. A jak owe zmiany polityczne, o których mowa, dokonują się? Czasem następują kryzysy gwałtowne, zbyt często krwawe, a wtedy poprzednio istniejące rządy w rzeczywistości ulegają zagładzie i oto anarchia pojawia się, która dominując, wkrótce przewraca aż do swych podstaw porządek publiczny. Odtąd przed narodem pojawia się konieczność społeczna i musi on bez opieszałości sam siebie zabezpieczyć. Jakże nie miałby on prawa, a nawet obowiązku bronić się przed takim rzeczy stanem głęboko go poruszającym po to, aby pokój publiczny w porządku prawa odnowić? Taka społeczna konieczność usprawiedliwia powstanie i istnienie rządów nowych w jakiejkolwiek formie, jako że, przyjmując naszą hipotezę, rządy takie konieczne są dla zachowania porządku publicznego, a każdy publiczny porządek nie jest możliwy bez rządu. Wynika stąd, że w obliczu podobnej koniunktury cała nowość ogranicza się do formy politycznej władzy obywatelskiej, lub też do sposobu jej przekazywania, nie dotyka ona jednak w żaden sposób władzy rozpatrywanej dla niej samej. Ona pozostaje nienaruszona i godna należytego szacunku, stworzona bowiem jest w istocie swojej i narzucona dla dobra ogólnego, co celem jest najwyższym ludzkiemu społeczeństwu początek dającym. Mówiąc inaczej: z każdej hipotezy wychodząc, władza obywatelska rozpatrywana w samej sobie od Boga pochodzi i zawsze tylko od Boga: "Jako że nie istnieje władza w ogóle, jeżeli nie z Boga jest ona" (Rzym 13,1).

19. A w konsekwencji, po powstaniu nowych rządów przejaw władzy niezmienny reprezentujących, akceptacja ich nie tyle jest dozwolona, co konieczna, a nawet ze względu na dobro społeczne narzuca się, stworzyło ono bowiem tę władzę i utrzymuje. W dodatku, insurekcja przeciwko takim rządom nienawiść między obywatelami roznieca i wojny domowe powoduje, a więc może naród w chaos anarchii wtrącić. Wielki ów obowiązek szacunku i zależności trwać będzie tak długo, póty wymagania dobra ogólnego będą istniały, dobro bowiem jest w społeczeństwie, po Bogu, prawem pierwszym i prawem ostatnim.

POSTAWA KOŚCIOŁA WOBEC ZMIAN RZĄDÓW WE FRANCJI

20. Dlatego jasną się staje z siebie samej mądrość Kościoła wówczas, kiedy utrzymuje on stosunki z licznymi rządami kolejno po sobie we Francji następującymi w trakcie mniej niż stulecia, zawsze powodując wstrząsy gwałtowne i głębokie. Taka postawa najpewniejszą jest i najbardziej zbawienną linią postępowania dla wszystkich Francuzów w ich stosunkach obywatelskich z Republiką, a ta jest przecież rządem aktualnym w ich narodzie. Podziały winny znaleźć się jak najdalej i powinni połączyć Francuzi wysiłki po to, by zachować, lub wyżej jeszcze wynieść, moralną wielkość własnej ojczyzny. ANTYCHRZEŚCIJAŃSKI CHARAKTER WŁADZY USTAWODAWCZEJ WE FRANCJI

21. Lecz pojawia się w tym miejscu pewna trudność. "Republika ta - powiada się -ożywiona jest uczuciami tak bardzo antychrześcijańskimi, iż ludzie uczciwi, a tym bardziej katolicy, nie są w stanie zaakceptować jej świadomie". I oto źródło podziałów, a także przyczyna ich nasilenia, uniknięcie tychże pożałowania godnych różnic łatwym stałoby się, gdybyśmy potrafili staranniej brać pod uwagę rozbieżność znaczną istniejącą między Organami władzy, a Władzą prawodawczą (legislacyjną). Legislacja tak bardzo od organów władzy politycznej się różni i od ich formy, że w ustroju, gdzie forma jest najdoskonalszą, władza prawodawcza może być do niczego, podczas kiedy odwrotnie, w ustroju posiadającym najmniej doskonałą formę, wspaniałą prawodawczość znaleźć można. Łatwym byłoby udowodnić tę prawdę z historią w dłoni, tylko po co? Wszyscy są co do tego przekonani. A któż lepiej niźli Kościół może to potwierdzić, jeżeli On właśnie stara się zwyczajne stosunki ze wszystkimi reżimami politycznymi utrzymywać. Oczywiście Kościół bardziej od każdej innej władzy potrafiłby powiedzieć, ileż prawa rządów różnorakich przyniosły pociechy czy bólu następując po sobie wśród ludów od Cesarstwa rzymskiego aż po dziś dzień.

22. Jeżeli przed chwilą ustanowione rozróżnienie wagę najwyższą posiada, to ma ono również swoją widoczną rację, prawodawstwo bowiem jest dziełem ludzi obdarzonych władzą i faktycznie narodem rządzących. Wynika z tego, że w praktyce praw jakość zależy bardziej od jakości ludzi, którzy władzę sprawują, aniżeli od formy tejże władzy. Prawa więc będą dobre lub złe w zależności od tego, czy prawodawców duch dobrymi, czy złymi zasadami będzie nasycony i czy będą się oni kierować ostrożnością, czy też polityczną namiętnością.

23. Że we Francji od lat wielu różne ważne akty legislacyjne następowały na skutek wrogich religii tendencji (czyli w konsekwencji wrogich również narodu interesom), to jest to opinia wszystkich, potwierdzona na nieszczęście przez oczywistość faktów. My zaś sami, posłuszni świętemu obowiązkowi, skargi kierowaliśmy żywo odczuwane do tego, który w momencie danym na czele Republiki się znajdował. Tendencje te jednak nadal uporczywie istniały, zło wzmagało się i nie dziwiło już Nas to, iż członkowie francuskiego Episkopatu przez Ducha Świętego wyznaczeni dla kierowania ich różnymi i znamienitymi Kościołami jeszcze niedawno uznawali za konieczne wyrażać publicznie ból z sytuacją związany powstałą we Francji dla religii katolickiej. Biedna Francja! Bóg jeden przepaść zła zmierzyć może, gdzie wpadłaby ona, jeżeli prawodawstwo jej, zamiast poprawić się, kierowałoby się uparcie w fałszywym kierunku, co doprowadziłoby do wydarcia z ducha i serc Francuzów tejże religii, która ich wielkimi uczyniła.

LEGALNYMI I UCZCIWYMI ŚRODKAMI WALCZYĆ Z NADUŻYCIAMI PRAWODAWSTWA

24. I oto właśnie pojawia się teren, gdzie ludzie dobrzy po oddaleniu niezgód politycznych wszelakich zjednoczyć się winni i jak jeden mąż walczyć wszystkimi legalnymi i uczciwymi środkami przeciwko postępującym prawodawstwa nadużyciom. Nie może nam tego zabronić szacunek winny władzy organom, gdyż nie powinien on zastępować szacunku; ani też bezgranicznego posłuszeństwa prowokować wobec jakiejkolwiek władzy prawodawczej organa owe reprezentującej. Nie zapominajmy, iż prawo jest przepisem wydanym w myśl rozumu i dla dobra zbiorowości ogłoszonym przez tych, co w tym celu dzierżą mandat władzy. W konsekwencji nie można nigdy z przepisami prawodawczymi zgadzać się, jeśli byłyby one wrogie wobec religii i Boga. Przeciwnie, obowiązkiem jest je zwalczać. To właśnie św. Augustyn, wielki Biskup z Hippony, doskonale naświetlił w swoim rozumowaniu tak pełnym elokwencji: "Niekiedy siły tej ziemi dobre są i Boga się boją, innym razem zaś, nie obawiają się Go wcale. Julian był Cesarzem Bogu niewiernym, apostatą, zboczeńcom, bałwochwalcą. Żołnierze chrześcijańscy temu niewiernemu Cesarzowi służyli. Ale kiedy tylko szło o sprawę Jezusa Chrystusa, tego tylko uznawali, co jest w niebiosach. Julian nakazywał im czcić bożki i im kadzidła palić, oni jednak przedkładali Boga nad swego księcia. Lecz kiedy powiadał im, aby szeregi zwarli i przeciw wrogiemu narodowi wystąpili, byli mu posłuszni natychmiast. Rozróżniali Pana wieczystego od Pana tymczasowego, a jednak, przez wzgląd właśnie na tego wieczystego Pana, posłuszni byli nawet takiemu tymczasowemu zarządcy" (Enarrat., w Psalm. 124, nr 7 do końca).

25. Wiemy o tym dobrze, że ateista powodowany pożałowania godny nadużyciem rozumu, a woli jeszcze bardziej, zasady podobne neguje. Ale w końcu ateizm jest błędem tak monstrualnym, że nie uda mu się nigdy (nawet jeżeli w imię honoru ludzkości) zniszczyć w tejże ludzkości świadomość istnienia praw boskich po to, aby na to miejsce wprowadzić Państwa bałwochwalcze czczenie.

26. Zasady, które regulować mają postępowanie nasze wobec Boga i ludzkich rządów zdefiniowane przez Nas powyżej zostały w taki sposób, aby żaden człowiek bezstronny nie mógł katolików francuskich oskarżać o cokolwiek, jeśli nie szczędząc wysiłku ani ofiar działać będą dla zachowania we własnej ojczyźnie tego, co dla niej warunkiem zdrowia jest i co zawiera w sobie streszczając tyle elementów chwalebnych tradycji przez historię zarejestrowanych, a o tym żaden Francuz nie ma prawa zapomnieć.

KWESTIA KONKORDATU

27. Zanim Nasz List skończymy, chcielibyśmy jeszcze dwie sprawy wspomnieć między sobą związane, a najbliżej interesów religii będące. Mogłyby one pewne wśród katolików podziały wywołać. Jedna z nich dotyczy Konkordatu, przez tyle lat ułatwiającego Francji istnienie w harmonii rządów Kościoła i Państwa. Co do konieczności utrzymania dalszego owego obustronnego Paktu, ciągle przez Stolicę Apostolską przestrzeganego, nie są w zgodzie nawet sami przeciwnicy religii katolickiej. Najgwałtowniejsi pragnęliby jego zniesienia po to, aby Państwu wszelką swobodę pozostawić dręczenia Kościoła Chrystusowego. Pozostali przeciwnie. Pragną oni, przebiegli wielce, albo przynajmniej zapewniają, że pragną zachowania Konkordatu, nie dlatego, iżby uznawali jakoby Państwo winno Kościołowi zapewnić swobodę działania zgodnie z zaangażowaniami przyjętymi uprzednio, ale po to jedynie, aby to Państwo właśnie mogło korzystać z koncesji przez Kościół poczynionych, jak gdyby wedle własnego widzimisię można by zobowiązania przyjęte od koncesji otrzymanych oddzielić, kiedy rzeczy obie są częściami substancjalnymi jednej całości. Dla takich ludzi więc Konkordat byłby łańcuchem odpowiednim, by swobodę Kościoła poskromić, a zatem i świętą wolność, którą on prawu boskiemu i nienaruszalnemu zawdzięcza. Z tych dwu opinii przeważy która? Tego nie wiemy. Chcieliśmy jedynie przypomnieć je i wskazać katolikom, iżby nie prowokowali scysji w tym przedmiocie między sobą, należy on bowiem do gestii Stolicy Apostolskiej. KWESTIA ROZDZIAŁU KOŚCIOŁA OD PAŃSTWA

28. Zupełnie innym językiem mówić będziemy przy sprawie następnej dotyczącej zasady oddziału Państwa i Kościoła, która oznaczałaby oddzielenie prawodawstwa ludzkiego od prawodawstwa chrześcijańskiego i boskiego. Nie chcemy zatrzymywać się w tym miejscu. Starczy popatrzeć na całą absurdalność teorii owej na temat oddzielenia, a każdy sam z siebie ją pojmie. Kiedy Państwo odmawia Bogu tego, co Doń należy, odmawia również (a taka jest konieczna konsekwencja podobnego rozumowania) i tego obywatelom, co prawem ich jest, jako ludzi. Czy tego chcemy, czy nie, prawdziwe prawa ludzkie rodzą się właśnie z ludzkich obowiązków wobec Boga. Z tego wynika, że Państwo tutaj właśnie nie spełnia swych podstawowych celów i dlatego neguje samo siebie w ostatecznym rozrachunku, a także własną rację bytu. Te prawdy najwyższe tak jasno są głoszone przez sam głos przyrodzonego rozumu, iż każdemu człowiekowi narzucają się nie zaślepionemu płomieniem namiętności gwałtownych. W konsekwencji katolicy czuwać powinni, aby nie poprzeć nigdy wspomnianego oddzielenia. W rzeczywistości pragnienie, aby Państwo oddzieliło się od Kościoła oznacza także pragnienie w konsekwencji logicznej, aby Kościół został zredukowany do poziomu każdego obywatela w zakresie swobody życia podług praw wszystkim wspólnych. Taka sytuacja, to prawda, istnieje w pewnych krajach. Jest to sposób istnienia, posiadający przy licznych i poważnych niedogodnościach, również kilka momentów korzystnych, szczególnie zaś wtedy, kiedy prawodawca dzięki szczęśliwej niekonsekwencji w istocie chrześcijańskimi zasadami inspiruje się, chociaż korzyści takie, mimo iż usprawiedliwić mogą fałszywą w swej istocie zasadę oddzielenia, nie powinny służyć jej obronie. Pozwalają one jedynie tolerować stan rzeczy, który praktycznie nie jest wcale gorszy od innych.

29. We Francji jednak naród katolicki dzięki tradycjom swoim i wierze obecnej w ogromnej większości jej synów pragnie, aby Kościół nie znalazł się w tak niepewnej sytuacji, jak wśród innych ludów. Katolicy tym bardziej nie powinni zalecać zasady oddzielenia, gdyż znają lepiej wrogów intencje pragnących, aby oddzielenie takie urzeczywistniło się jak najprędzej. Dla tych ostatnich, a mówią to oni dość jasno, oddzielenie oznacza niezależność całkowitą prawodawstwa politycznego wobec religijnego, a co więcej obojętność Władzy całkowitą dla interesów społeczności chrześcijańskiej, to znaczy Kościoła, a przy tym zupełną negację Jego istnienia. Robią oni jednak pewne zastrzeżenie sformułowane w następujący sposób: kiedy Kościół sposobów używając przez prawo powszechne wszystkim Francuzom pozostawionych, wtedy będzie w stanie podwoić działalność swą pierwotną, a także spowodować, że dzieło Jego prosperować będzie. Wtedy jednak to Państwo przez swoją interwencję mogło będzie i będzie musiało postawić katolików francuskich poza prawem obowiązującym. Jednym słowem: ideałem tych ludzi powrót byłby do pogaństwa. Państwo nie uznaje Kościoła, a kiedy uznaje Go, to tylko wówczas, kiedy sprawia Państwu przyjemność poddać Kościół prześladowaniom.

PODSUMOWANIE

30. Wyjaśniliśmy, Bracia Czcigodni, krótko, chociaż jasno, jeżeli nie wszystkie, to przecież podstawowe sprawy, gdzie katolicy francuscy i wszyscy rozsądni ludzie zjednoczyć się w zgodzie powinni po to, aby uleczyć (na ile to jest jeszcze możliwe) zło Francję nękające, a przy tym podnieść jej moralną wielkość. Są to sprawy dotyczące religii i ojczyzny, władzy politycznej i prawodawczej, a także stosunku, jaki należy zachować wobec tejże władzy i wspomnianego prawodawstwa. Wspomnieliśmy również Konkordat i oddział Państwa od Kościoła. Żywimy ufną nadzieję, że jasność w tych miejscach uprzedzenia wielu ludzi dobrej woli rozproszy, uspokojenie umysłów ułatwi, a z nim doskonałą jedność katolików wszystkich ku podtrzymaniu sprawy wielkiej Chrystusa kochającego Franków. ZAKOŃCZENIE

31. Jakimże pocieszeniem dla serca Naszego staje się otuchy Wam na tej drodze dodawanie, a także oglądanie Was wszystkich, kiedy odpowiadacie posłuszni na wezwanie Nasze! Wy, Bracia Czcigodni, autorytetem waszym i gorliwością tak dla Kościoła jaśniejącą jak i dla Ojczyzny (co was wśród innych wyróżnia), ważny wkład wnosicie w ratowanie dzieła owego niosącego pokój. Chcielibyśmy również mieć nadzieję, iż Ci, co Władzę sprawują, ocenić dobrze zechcą słowa Nasze ku pomyślności i szczęściu Francji zmierzające.

32. W dalszym oczekiwaniu udzielamy Wam w dowód Naszego ojcowskiego uczucia, Bracia Czcigodni, a także Klerowi Waszemu i wszystkim Francji katolikom, Apostolskiego Błogosławieństwa.

Dan w Rzymie, 16 lutego 1892 roku, w czternastym roku Naszego Pontyfikatu.